by - 12/09/2012

Hej.!

Boże!! Ci za dzień.! Mam dość! Chcę, żeby już to wszystko się skończyło. Chcę już poniedziałek. Wiem, jak to brzmi ale chcę, żeby dzisiaj już się skończyło. Od samego rana zabiegana. Na 10 - trening. Ok. Wstałam, ubrałam się, zjadłam śniadanie, wyszłam. Już dochodząc na przystanek jakieś 100m od przystanku zauważyłam, że mój autobus stoi. No to zaczęłam biec. Na szczęście zdążyłam. W środku... kanary!. No cholera jasna! Ale dobra tam... kupiłam bilet i skasowałam. Podeszła do mnie jedna z kanarów i prosi o bilecik. No, to pokazuję. Ta prosi o legitymację. Mówię jej, że mam  tymczasowy dowód, pokazałam go jej. A ta baba mówi mi, że muszę dokupić jeszcze jeden bilet ulgowy, bo jak nie mam legitymacji, to muszę mieć bilet za 3,-. Szlag mnie trafiał pomału, ale kupiłam ten bilet. Poszła. Kipiałam ze złości, bo więcej drobnych nie miałam na bilet. Ba! Nic już więcej w portfelu nie było. Miałam tylko wyliczone 3,- na bilety w obie strony i 20,- za trening. Jak dojechałam do stajni, okazało się, że mam Rotarię. No spoko. Humor mi się polepszył, bo już chyba nie muszę tłumaczyć, że kocham tego konia.. :p
Nagle okazało się, że mamy na hali trening, a ja nienawidzę hali. Kurcze, no.. No i nie galopowałam. Mało tego.. zdjęć też nie ma, bo okazało się, że mi bateria padła. Myślałam, że wyjdę z siebie i stanę obok.. :-/A jeszcze sama tam byłam, bo Karoliny dziś nie było...
Po skończonym treningu, zapłaciłam, przebrałam się i wyszłam. Złożyłam życzenia świąteczne instruktorom i zaczęłam z piechta wracać. Ponad 4km. Zimno. Mróz. Śnieg. Droga praktycznie cały czas pod górę.. No, ale w 35 minut doszłam do domu padnięta. Okazało się, że mam tylko 15 minut odpoczynku, bo muszę zaraz iść do kościoła. Ale już po wszystkim. No, prawie... Jeszcze tylko muszę dać lekcje koleżance i już. Chyba nie doczekam się spokojnego wieczoru.

Szkoda, że nie ma żadnych zdjęć ze stajni. Zobaczylibyście, jakie puszyste są konie. Zwłaszcza moja Rotaria. Tak sierści dostała na zimę.. a taka mięciusia teraz jest, że mówię Wam. Następny trening mam dopiero ... 30 grudnia.. O ile będzie 30 grudnia 2012.. :D..
nie no.. będzie, będzie..

Musi być.




Dziś taki.. "landrynkowy" zestaw. Mam nadzieję, że co niektórym się spodoba. Mi jak najbardziej podobają się bransoletki. Ale oczy i fryzura chyba też niczego sobie, prawda..?


Do jutra.. ;p


.

You May Also Like

5 komentarze

  1. Każdy ma czasem takie trudne i męczące dni... właśnie każdy poniedziałek dla mnie taki jest, cały dzień po za domem -,-

    http://zyciowy-niecodziennik.blogspot.com/

    ReplyDelete
  2. Kochana, zapraszam na świąteczny konkurs na moim blogu, do wygrania dowolna bransoletka Who :) buziak!

    ReplyDelete
  3. hmm. ja się tak zastanawiam czy ten koniec swiata będzie naprawdę:)

    ReplyDelete
  4. Też mam czasem takie beznadziejne dni, ale trzeba mimo wszystko zachować optymizm bo bez niego ciężko przetrwać zimę ; )

    ReplyDelete
  5. Trenujesz jazdę konną? Jak fajnie. ;) Też kiedyś chciałam jeździć konno.

    ReplyDelete